Pracownia Dziecięca miała swój początek w roku 2005. Powstała w odpowiedzi na potrzeby dzieci z naszej parafii oraz w oparciu o współdziałanie ich rodziców. W pierwszym okresie działalności Pracowni, zajęcia odbywały się jedynie w soboty, a w miarę rozszerzania tematów i napływu dzieci, także w środy. Środy, jako dni zajęć szkolnych były skierowane przede wszystkim do dzieci w wieku przedszkolnym. W okresie wakacyjnym miały miejsce półkolonie dla wszystkich chętnych dzieci aktualnie przebywających na terenie naszej parafii.
Zadaniem Pracowni jest zainteresowanie dzieci wszelkimi szeroko rozumianymi zajęciami plastycznymi, m.in. rysowanie węglem, malowanie farbami olejnymi, witrażownictwo, prace w glinie i gipsie, wikliniarstwo, decoupage na drewnie, ceramice i tkaninie.
Celem zajęć jest przede wszystkim wspólna praca dzieci, rodziców i opiekunów w duchu wartości Chrystusowych i pomoc w odkrywaniu ukrytych w nich talentów.
Pracownia Dziecięca w obecnym kształcie działa od października do czerwca:
– w soboty w godz. od 11.00 do 13.00
– w środy w godz. od 16.30 do 18.30
Piękny letni dzień
Dnia 26 maja 2009 roku Pracownię Dziecięcą odwiedziły dzieci z Przedszkola Familijnego wraz rodzicami i opiekunem. Oni dowiedzieli się, jak pracujemy, my udostępniliśmy im miejsce na biwakowanie. Była to doskonała okazja, aby się lepiej poznać.
Stoliki zastawione czekały na wspaniałych gości. Przedszkolaki przygotowane przez wychowawczynie zaprezentowały wspaniałe występy i wręczyły prezenty dla rodziców. Po „ciężkiej pracy” przyszła chwila wytchnienia, czyli ganianie po łące, gdzie można było złapać wiatr we włosy. Dzieci wyglądały na bardzo zadowolone. Tatusiowie smażyli kiełbaski, mamusie kroiły upieczone ciasto, „wspólny stół” był syto zastawiony. Dzieci i rodzice zażyli spokoju, który panuje na „przysalkowym” terenie. Przedszkolaki były szczęśliwe, ponieważ spędziły czas z mamą i tatą w ten niezwykły dzień. Bardzo miło było gościć te wyjątkowe rodziny na przyparafialnej łączce.
W uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa (19 czerwca) przedszkolaki namalowały piękne serce. Praca trafiła na ręce ks. proboszcza naszej parafii. W ten sposób dzieci chciały podziękować za czas spędzony razem z rodzicami i przyjaciółmi – czas rozumiany jako:
z – zaufanie,
a – akceptacja,
s – szacunek.
Jaśminowe szaty
Historia jaśminowych sukienek dowodzi, że przed wyrzuceniem „niepotrzebnych” rzeczy należy się dobrze zastanowić. Materiał, który odkryłam niedawno na dnie szafy przetworzyłabym zapewne na praktyczne szmatki do polerowania. Jednak ręka mi zadrżała i losy pięknego czystego płótna potoczyły się zupełnie inaczej. Materiał trafił do naszej Pracowni, gdzie powstał pomysł, aby uszyć z niego dziecięce szaty na Boże Ciało. Zadania podjęła się niezwykła osoba, która w niebiańskie działania krawieckie włożyła wiele trudu i niczego nie pragnęła w zamian. Przyodzianych zostało siedmioro dzieci; pięć dziewczynek otrzymało proste sukienki, dla dwóch chłopców powstały cudne szkaplerzne z kapturami. Naszym oczom objawiły się szaty przykuwające uwagę swoją czystością. Było w nich coś niezwykłego. Jakąś cząstkę tej tajemnicy odkryła przede mną jedna z dziewczynek. Spojrzała na sukienkę i powiedziała: ” Kojarzę, że w takich strojach chodził Chrystus”. Nasze szaty przyozdobione zostały jaśminowymi szlaczkami. Całość stroju dopełniły wianki i drewniane krzyżyki wykonane przez dzieci i ich mamy oraz przyjaciół pracowni. Na zdjęciu uwieczniającym „kwiatorzucajki ” i „kwiatorzucaczy” w pięknych szatach widać światło bijące z jednego z krzyżyków. Jest to zapewne to samo światło, które oświecało drogę dłoniom, oczom i sercom od momentu wyjęcia płótna z dna szafy do chwili, kiedy zostały włożone przez dzieci i wyruszyły na ten wyjątkowy spacer – spacer z Chrystusem.
Półkolonie 2009
w których opiekunowie dzielą się swoimi wrażeniami na temat półkolonii.
Tegoroczne półkolonie ustanowiły rekord nawet nie tyle w ilości dzieci (bo to rzecz jasna też), ale przede wszystkim w poziomie zaangażowania każdego z uczestników. Przy każdym stoliku i przy każdym zadaniu czuło się ogromną chęć do pracy i uzyskania wspaniałego dzieła. A efekty są przecudne i dzięki stoisku Pracowni na festynie prace mogły zaistnieć w wielu domach stając się listem od dzieci dla każdego, kto zechce go przeczytać.
Podczas tegorocznych półkolonii miałam wielką przyjemność wystąpić w roli gościa – obserwatora. Dało mi to możliwość nowego – innego spojrzenia na Pracownię Dziecięcą.
W ubiegłym roku w trakcie letnich warsztatów pełniłam funkcję opiekuna. Całą uwagę skupiałam na zapewnieniu dzieciom bezpiecznych przyjaznych warunków do tworzenia i zabawy. Teraz miałam okazję przyjrzeć się uważnie, w jakiej atmosferze dokonuje się ten „jarmark cudów”. W sali panowała niebywała harmonia. Dzieci były swobodne i wesołe, ale jednocześnie koncentrowały się na wykonywanej pracy. Moją uwagę zwróciły gipsowe motyle. Poprzez wykorzystanie zróżnicowanej palety barw mali artyści wyrazili w figurkach charakteryzującą ich beztroskę. Motyle były kolorowe, ale nie wprowadzały wizualnego zamętu. Podobnie odebrałam atmosferę panującą w sali i ogrodzie pracowni. Przyglądałam się wszechogarniającej radości przejawiającej się z jednej strony w hasaniu po polanie z drugiej w tworzeniu artystycznych dzieł w całkowitej koncentracji. Podczas tegorocznych półkolonii widziałam grupę motyli dużych i małych, tworzyły, bawiły się i były takie wolne.
Zanim zaczniemy kolejny rok pracy warto spojrzeć na miniony wakacyjny czas z nutką smuteczku, że już minął i lekką refleksją. Ponieważ Pracownia Dziecięca finansuje się sama, na początku lata znalazła się w najlepszym punkcie, który inspiruje nowe rozwiązania, a mianowicie: pusta kasa. To zawsze otwiera drzwi do nieznanych możliwości. Planowaliśmy jak zwykle dwa turnusy półkolonii i liczyliśmy się z dużą ilością dzieci chcących wziąć w nich udział. Trzeba było więc wyjątkowo roztropnie i prawdziwie po gospodarsku je zorganizować. Nie spodziewaliśmy się jednak, że w miesiącu lipcu Matka Boża obdarzy nas tak ogromną liczbą dzieci do opieki. Uplotła nam cały różaniec. Nie zabrakło w nim ani jednego paciorka – ani jednego dziecka! 60-cioro. Dała także cudownych Aniołów Stróżów do opiekowania się nimi w postaci mam, babć, opiekunek i cioć. Co bardziej gorące temperamenty mogły się też wyszumieć dzięki tak cennej męskiej obecności jednego z parafian przy grach i zabawach sportowych. A więc każdy, kto chciał spędzić z nami ten czas (niezależnie od wieku ) mógł się czegoś nowego każdego dnia nauczyć. Tematów było bardzo wiele: gobeliniarstwo, filcowanie na sucho, rysunek, malarstwo, zdobnictwo porcelany, hafciarstwo, decopage. Wszystko to przeplatane tańcem, śpiewem, zabawą, oczywiście modlitwą i w godzinach południowych posiłkiem, który szykowaliśmy sami. Mamy taki zwyczaj, że w miesiącu lipcu wszystkie dzieła trafiają do rąk artystów, natomiast miesiąc sierpień jest poświęcony pracy z myślą o festynie parafialnym. Efekty tego festynu stanowią zawsze bazę wyjściową do pracy na cały następny rok. Dzieci mają jednak także swój udział we wspólnym celu wystawiając część swoich prac na aukcji. Za każdym razem z resztą z dużym efektem. Myślę, że dzięki temu, że grono przyjaciół opiekunów Pracowni Dziecięcej, było w tym roku wyjątkowo duże mogliśmy również w sierpniu pojechać na wycieczkę do Chludowa, miejsca – szkoły dla misjonarzy. Za te piękne wakacje w miesiącu październiku szczególnie dziękujemy i wynagradzamy modlitwą różańcową Matce Bożej prosząc ją o dalszą opiekę.
Mam dwoje dzieci. Czas wakacji to czas półkolonii na Spławiu u św. Andrzeja. Dzień zaczynał się od modlitwy. Pracowaliśmy przy różnych stolikach tematycznych – wena twórcza unosiła się ponad czasem – ponad wiekiem. Oficjalnie byłam opiekunem dzieci, a czułam się jak jedno z nich. Wspólna pasja zbliża ludzi starszych, młodszych i tych całkiem malutkich. Poczucie wspólnoty dodaje skrzydeł. Nie jestem sama!